Rozmowa z ks. prof. Robertem Nęckiem, kierownikiem Katedry Edukacji
Medialnej, Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II i laureatem Feniksa Specjalnego – rozmawia Maria Mazurek


Media, kultura, komunikacja. Czym papież Franciszek wyróżnia się na tych polach?
Normalnością i otwartością. Proszę zwrócić uwagę, jaki dzisiaj mamy problem z tymi sprawami. Kultura osobista przestaje być traktowana jako atut, mamy coraz większe problemy z komunikowaniem się…


Mówi ksiądz o problemach w Kościele czy społeczeństwie?
W całym społeczeństwie. Nie potrafimy rozmawiać. Nie rozumiemy się i nie chcemy zrozumieć. Media też nie zawsze pomagają. Papież Franciszek zwraca uwagę, że środki masowego przekazu mogą pomagać ludziom zrozumieć świat i lepiej żyć, ale mogą działać też odwrotnie, obniżając poprzeczkę, a nawet uderzając w ludzką godność. W dobie zmieniających się środków przekazów wszystkie informacje mają dziś spełniać jeden najważniejszy warunek: pojawiać się szybko. Jeszcze szybciej. A przez to możemy zatracić głębię prawdy, a nawet prawdę po prostu.


Papież Franciszek, korzystający z social media, chyba nieźle odnajduje się w tym zmieniającym się świecie?
On jest fenomenem. Zauważył, że język, którym mówi Kościół, po prostu się wyczerpał. Wystąpił efekt stagnacji, co uniemożliwiało najważniejszą rolę Kościoła – szerzenie Ewangelii. Papież Franciszek zaczął więc komunikować się z ludźmi – i inspirować do tego innych kapłanów – w zupełnie nowy sposób. Jego forma jest otwarta i spontaniczna, co nie znaczy, że nieprzemyślana. Jego wypowiedzi – jasne, obrazowe, proste. Papież Franciszek często celnie posługuje się symbolami, porównaniami. Na przykład ostatnio powiedział, że Kościół nie może być jak urząd celny, lecz szpital polowy. Proszę zwrócić uwagę, ile to krótkie i atrakcyjne zdanie, które niemal każdy od razu zapamięta, ma w sobie treści. Ile nawiązań antropologicznych i ile wskazówek duszpasterskich. To miałem na myśli, mówiąc o fenomenie papieża Franciszka. Cały jego pontyfikat można by opisać dwoma wyrażeniami-kluczami: kultura bliskości i kultura spotkania. To przecież wy, dziennikarze, niejednokrotnie ten fenomen zauważaliście.


Tak, mówiło się o „efekcie Franciszka”: wzroście liczby powołań zakonnych, o pełniejszych kościołach, o tym, że ludzie będący do tej pory gdzieś na peryferiach wspólnoty Kościoła, powracają do niej. Ale teraz ponoć ten prąd słabnie. Więc może to był tylko efekt nowości po konklawe, fajerwerk, który szybko się wypala?

Religijność ludzi jest zawsze sinusoidą. Nie można oczekiwać na dłuższą metę gwałtownych wzrostów. Ale ważne, że papież Franciszek zasiał to ziarno. I zasiewa je dalej. Proszę przypomnieć sobie Światowe Dni Młodzieży. Szacowano, że do Krakowa przyjedzie 600, może 800 tysięcy młodych pielgrzymów. A tu proszę – nasze miasto odwiedziło ponad dwa miliony wiernych! Nie dlatego, żeby zobaczyć Kraków. Oni przyjechali tu dla papieża Franciszka i tego wszystkiego, co on głosi. Ludzie, a już szczególnie młodzi, potrzebują proroka, który wskaże im drogę,
pokaże, jaki Kościół jest piękny, pomoże wypłynąć na głębię wiary.


Franciszek jest według księdza prorokiem?
Prorokiem naszych czasów. Potrafi przekazać to, czego nikt inny nie potrafi. Głosić Ewangelię w całkiem nowy sposób, który trafia do współczesnych ludzi, jednocześnie ani trochę nie zmieniając jej sensu.


Ale czy to jest papież wszystkich? Przecież wiele środowisk – nazwijmy je umownie konserwatywnymi – dość ostro go krytykuje.
Zgadza się. Również w Polsce. Gdy ktoś krytykował świętego Jana Pawła II, mieliśmy o to pretensje. A dzisiaj te same osoby, które tak źle reagowały na każde złe słowo o papieżu-Polaku, jawnie krytykują jego następcę. Czy to nie dziwne? Ale krytyka Franciszka wynika głównie z tego, że ludzie nie rozumieją jego pontyfikatu i tego, co głosi. To w dużej mierze kwestia mediów, które spłycają jego nauczanie, wyciągają z kontekstu poszczególne wypowiedzi, a czasem wręcz – podają nieprawdziwe informacje. Osobiście przeczytałem na temat papieża Franciszka wszystko, począwszy od czasów Buenos Aires. Prenumeruję L`Osservatore Romano, pismo, w którym znajdują się wszystkie wystąpienia papieża. I jeśli przyjrzymy się tak na serio temu, co głosi papież Franciszek, zrozumiemy, że łatka „liberalnego” papieża nie jest do końca słuszna. To nie jest człowiek, który podlegałby kategoryzacjom: liberalny, konserwatywny, rewolucyjny, tradycyjny. Franciszek głosi to samo, co jego poprzednicy – co wynika wprost z Ewangelii – tylko że robi to w całkiem nowy sposób. Papież zdaje sobie bowiem sprawę, że żyjemy w globalnej wiosce, w czasach internetu, szybkich wiadomości, uproszczeń. Więc trzeba inaczej mówić do ludzi. Napisał nawet: nie da się osiągnąć nowych efektów, robiąc wszystko po staremu.


Wykazuje się jednak większą otwartością; jego Kościół jest radośniejszy, mniej surowy, co nie podoba się wszystkim.
Czym jest Ewangelia?

Dobrą nowiną.
A więc po co być wiecznym malkontentem, po co bezustannie marudzić, narzekać, pogrążać się w boleści? Zatem papież Franciszek na tę radość i nadzieję stawia akcenty. Proszę wyobrazić sobie, że trafia pani do nowego środowiska, a tam wszyscy jęczą i zatruwają atmosferę. Pani przecież pójdzie w takie towarzystwo raz czy dwa, a potem ucieknie. Bo każdy człowiek, a przynajmniej większość, woli przebywać z tymi, którzy zarażają nas entuzjazmem, energią, pokazują jaśniejszą stronę życia. Papież Franciszek doskonale to czuje i wie, że w naszych czasach Kościół nie przyciągnie już do siebie młodych ludzi straszeniem, marudzeniem czy sianiem defetyzmu. Kościół Chrystusa, którego Franciszek jest papieżem pokazuje, że chrześcijaństwo to radość, Ewangelia to dobra nowina.